Najnowsze wpisy


Pomysł na opowiadanie
Autor: donatka_pisze
07 stycznia 2017, 10:41

Przyszły mo do głowy dwa pomysły, które możnaby rozwinąć.

Pierwszy to "Jadłodajnia głupoty" (inaczej to brzmiało, ale juz mi się zapomniało. Poprawię, jak znajdę to znowu w głowie).

Drugi to pierwsze zdanie: "Mama Julii ocknęła się na szkolnym korytarzu".


Skojarzenia do pierwszego:

Jadłodajnia głupich przepisów, głupich zachowań, stukniętej mamy. Opłacalna nawyki.

Do drugiego:

Co pierwsze pomyślała?

Czy ktoś ją zobaczył i czy do niej podszedł?

Co zrobiłą dalej?


"O Boże! Co ja tu robię? Byłam przecież w moim biurze!"

Myślała, że nikt jej nie widzi, ale nie zauważyła zasłoniętej przez rozłożystą palmę w doniczce małęj dziewczynki, ubranej na różowo. I wcale nie po szkolnemu.

Mama Julii uznała, że nie warto dłużej leżeć na zimnej posadzce. Postanowiłą zająć się wyjaśnieniem niezwykłych jak podejrzewała okoliczności znalezienia się w szkole swojej jedenastoletniej córki.

Dalsze pytania:

Kim była dziewczynka ubrana na różowo? Jaki miała cel?

Co udało się ustalić Mamie Julii i jak włąściwie ona miała na imię?


Halo, jest tam ktoś???
Autor: donatka_pisze
06 stycznia 2017, 11:10

Bardzo chciałabym wiedzieć,czy ktoś zagląda na mojego bloga. Lubię wiedzieć, jaką reakcję wywyołuje to, co piszę. Choć tego materiału jeszcze zbyt dużo nie mam. Ale małymi kroczkami wypełniam strony..

Noworoczne życzenie
Autor: donatka_pisze
01 stycznia 2017, 14:07

Od dzisiaj mamy 2017 rok.

Czego sobie życzę?

Milionów złotych na koncie!

To pierwsze co mi przychodzi do głowy.

Dlaczego?

Pieniędzy mam mało. Ledwie starcza mi na to, co potrzebuję. A potrzeby swoje okroiłam mocno, żeby starczyło na to, co niezbędne. Lub dla dziecka ważne.

Mając miliony złotówek na koncie, mogłabym wreszcie zapomniec o tym, co to bieda, strach i bać się czy zarobię wystarczająco dużo.

Czyli chodzi o poczucie bezpieczeństwa. Wyobrażam sobie, że złotówki mi je dadzą. Złotówki w odpowiednio wysikiej ilości.

 Pragnę czegoś tak naprawdę?

Nie w głowie! Tam mam tylko myśli o papierkowym bogactwie.

A w innej części Mnie?

No cóż, zawsze to samo i tylko jedno pragnienie - Mnie wystarczy, że Jestem. Reszta to tylko dodatek.

Pragnę istnieć, kołysać się do snu własnym oddechem, przytulać się do własnej piersi i modlić sie własnymi ustami.

Pieniędzy potrzebuję, to oczywiste.
Mam ich wbród, pełno i dokładnie tyle, ile potrzebuję!

Zaufaj mi, mała dziecino!

Ja Jestem swoim własnym pragnieniem.

Potrafisz to docenić? I spełnić?

Pozytywne myślenie
Autor: donatka_pisze
31 grudnia 2016, 11:22

Kiedy myślę o sobie, że jetem dobra? Kiedy myślę o sobie dobrze? W jakich sytuacjach?

Kiedy karmię zwierzęta - daje im coś dobrego, coś potrzebnego. Lubię ten moment, kiedy podrobione orzechy czy nasypany na miskę słonecznik zimą sikorki czy wróble chętnie przyjmują. Wtedy myślę o sobie, że dałam od siebie coś dobrego, pomagam, jestem dobra.

Kiedy kury z radością wychwytują w dziobki to, co im sypnę jako resztki obiadu czy niedokończone ciasto, wtedy też myślę sobie, jak ja jestem dla nich dobra. Nie musiałam tego robić, ale zrobiłam, bo chciałam. Jetem dobra!

Kiedy przekazuję zwierzętom bioenergię z serca, działam z wyższego poziomu i psiaki wracają do formy. Tak, wtedy też o sobie myślę dobrze, że dałam coś wyjątkowo dobrego. A psiaki życzliwie liżą mnie po rękach albo po buzi. Czują pozytywne wibracje, które do nich płyną. I biorą to z radością. Wiedzą, że im to pomaga. A ja tak dobrze się wtedy sama ze soba czuję! I myśli mam też wtedy "lżejsze".


Bardzo jestem zadowolona z siebie, kiedy nie ulegam pokusie, by komuś ubliżyć, "nagadać" nieprzyjemnie w czasie kłótni. Kiedy pozostaję spokojna, opanowana i z czystym sercem - rozumiem, że ktoś się gniewa, ale nie biorę jego gniewu do serca i nie reaguję tak samo, tylko szukam pozytywnego rozwiązania przykrej sytuacji. Tak, bardzo wtedy sobie gratukuję, że tak potrafię.

Albo kiedy ugotuję coś smacznego i takiego, czego akurat mój organizm potrzebował, by zdrowo funkcjonować. Lub dałam to sobie po prostu jako zaspokojnie mojego pragnienia. Tak, myślę sobie wtedy: "Jestem dla siebie dobra".

To dlaczego dzisiaj tak dobrze o sobie nie myślę? ("Dzisiaj" znaczy "od ponad tygodnia")

Widać ugrzęzłam w jakims węźle karmicznym, albo nie widze dla siebie kolejnych takich możliwości, by sprawdzać swoje przekonanie, że jestem dobra.

Ten "chamski" nastrój w sobie miewam notorycznie w okresie przedświątecznym. Kiedy trzeba na błysk chatę wysprzątać. I zrobić mnóstwo zakupów i sporo rzeczy jest do przygotowania na świąteczny stół. A ja wcale nie mam na to ochoty. Na to, czyli na stres i gonitwę. Spokojnie robię to, co jest do zrobienia. To nic, jeśli nie w każdy kąt zajrzę. GRunt, że mam w sobie świąteczny, radosny nastrój. Ja tak, ale nie moja mama. Od dziecka się wśieka i szaleje, że ma za dużo na głowie i nikt jej nie pomaga. O pomoc nie prosi, a zawsze ze wszystkim zdąża. To po co te nerwy? A mnie to zatruwa. Wszystkiego mi się odechciewa. Łącznie ze sprzątaniem i wspólną kolacją wigilijną. Tak się "najadłam" jej furii na mnie, że sama z dzieckiem jadłam to, co umiałam ugotować. Ziemniaki i rybę. Sałatka z kapusty kiszonej nie wyszła mi. Smutno mi się zrobiło, bo w kuchni u mojej mamy była ofitość posiłków. Nie przyjęłam. Wolałam swoją skromną kolację. A kiedy przyznałąm się synkowi, że przykro mi, że tylko tyle umiałam ugotować (zawsze co roku wszystko robiła mama, jak nakręcona), odrzekł pocieszająco i bardzo mądrze: "Mamo, a ty myślisz, że tam gdzie się urodził Pan Jezus, to mieli inaczej? Myślisz, że tam mieli jakieś bogate jedzenie?"   Byłam mu wdzęczna za te słowa, bo z jednej strony pozwoliło mi to nadal cieszyć się naszą kolacją, a z drugiej połączyc duchem z tamtym czasem historycznym i wczuć się w klimat wędrującej rodziny, dla której w gospodzie miejsca zabrakło... Obok była obitość, a oni mieli ubogi kącik dla siebie. Ale ważne, że ciepły i że mieli siebie i młość w sercu.

Czyżby czyjś gniew skierowany do mnie tak obniżał moje samopoczucie i myśli na mój temat? Najpierw to mama wścieka się na mnie, a potem ja integruję w sobie ten gniewe (wpuszczam w krwiobieg te trujące emocje i przekonania na mój temat) i już sama zaczynam w to wierzyc i tak działać - z zatrutym wnętrzem, czyli też marudzę, ciskam sie na syna o byle co, brak życzliwego tonu w głosie, wkurzam się, że mało zarabiam itd.?

No dobrze, załóżmy, że pozwoliłam się zatruc negatywnymi oparami w moim mieszkaniu. Co mam dalej z tym zrobić? Jak się od tego uwolnić? Bo to ewidentnie nie moje, a przeżywam jakby było ode mnie (a wpływa na gorsze samopoczucie i wywołuje kryzys poczucia własnej wartości).

Rozwiązanie się pojawi. I wtedy o tym napiszę.

Znowu coś nie tak!
Autor: donatka_pisze | Kategorie: O mamie 
Tagi: dom   córka  
29 grudnia 2016, 12:00

 

Kiedyś takie gorzkie chwile spędzane z moja mamą pod jednym dachem będą tylko wpomnieniem.

Kiedyś poczuję ulgę.

A dzisiaj?

Głęboka niechęć do kontaktu.

Ciągłe napomnienia, ataki z furią, że nie posprzątałam, że drzwi zostawiłam otwarte i nawiało zimna... Milczenie z obu stron przez cały dzień. Kontakt tylko na parę chwil, by na mnie nakrzyczeć. I pójść każda w swoją stronę. Trudna relacja dziecko-matka, zwłaszcza, kiedy to dziecko jest już absolutnie, pod każdym względem dorosłą osobą. Matka jednak zdaje się tego nie zauważać.

Ledwie to napisałam na swoim blogu, otrzymałam wyjaśnienie i pomoc w radzeniu sobie z tą sytuacją na Facebooku poprzez artykuł Jarka Kefira.Pozwolę sobie zacytować to, co on napisał na swoim blogu:

Oto sposób, jak stworzyć wokół siebie barierę ochronną – tzw. „lustro”. Ma to zastosowanie szczególnie w przypadku, gdy nie jest możliwe natychmiastowe i radykalne odcięcie się od fizycznego przebywania z napatnikiem (osobą, która cię energetycznie atakuje - mój dopisek).

Otóż: wyobrażasz sobie, że całego Ciebie otacza biała kula – szlachetnej, mądrej, czystej energii. W myślach sobie powtarzasz kilka razy słowa: „dobro”, „piękno”, „błogość”, „czystość”, „niewinność”. Są to tzw afirmacje.

Później, także w myślach, wypowiadasz krótkie zdanie: „Ja, (tu Twoje imię i nazwisko) odcinam się od negatywnej energii i negatywnych emocji (tu imię i nazwisko napastnika) i przesyłam mu energię czystej, bezwarunkowej miłości i światłości„.

Uwaga! Powtórzenie pod koniec tego, co podkreśliłem: „i przesyłam mu energię czystej, bezwarunkowej miłości i światłości” jest bardzo ważne zarówno dla Ciebie jak i napastnika. Gdyż w ten sposób powodujesz rozproszenie negatywnej energii, napastnik dostaje tylko niewielką jej część z powrotem, i chronisz siebie przed ewentualnym powrotem złego losu – czy też złej karmy.

Ważne jest też, aby powyższy zabieg nie miał intencji szkodzenia napastnikowi, aby w jego stronę nie generować negatywnych emocji / energii, gdyż ona kiedyś wróci do Ciebie, i wtedy oberwiesz Ty.


Bardzo mi to pomogło! O to własnie chodziło - o stworzenie wokół siebie pozytywnego pola, emanować miłością, bo to tego uczucia zabrakło między mną a mamą. Mojej relacji z nią to nie zmieniło, zato mnie pomogło poczuć się dobrze, ciepło i bezpiecznie.I... moja mama stała się cieplejsza, w głosie nie słychać już tej agresji, co przedtem! Zadziałało!